dzis byla bardzo konkretna nagrywka mimo stanu chorobowego.jutro jeszcze nie ide do szkoly co mnie bardzo cieszy.bede mogl nagrywac.nowe kawalki zapowiadaja sie b.dobrze.jaram sie ciagle "i love the dough" i.......ashanti........ten kawalek jest taki bujajacy.ma cos w sobie."Happy".impry w tym tygodniu nie bedzie ale bedzie w przyszlym i to podwojna:)ja bede gospodarzem.sciagam sobie szlagier ostatnich hybryd hardcorowo rapowych"it's goin' down".zaraz ide mecz obejrzec.wkurwia mnie pewna rzecz i wydaje mi sie ze czeka mnie wkrotce powazna rozmowa.albo cos sie robi na powaznie albo nie.poza tym czeka mnie stres zwiazany z 20 pazdziernika.no i czeka mnie duzo innych rzeczy o ktorych moge nie wiedziec.jak na razie to bliskie sprawdzenia sa dwie rzeczy o ktorych mysle.ba,nawet piec.mysle o przyszlosci ale nigdy tak naprawde nie planuje niczego na wiecej niz 2 tygodnie do przodu.spotykam sie ostatnio,choc mam nadzieje,ze tylko mi sie tak wydaje,z dziecinnym sposobem myslenia.mianowicie "zrobie cos fajnego znaczy ze moge zrobic cos super bez cienia dodatkowego wysilku."watpliwosci we mnie rosna.nie widze w ludziach zapalu.....................................
no i na koniec pytanie:czemu ludzie stworzyli sobie swiat ktorego sami nie lubia,w ktorym sie nie wysypiaja,mecza, glodza,morduja?najsmieszniejsze(a moze raczej zalosne i przykre) jest to ze nie zdaja sobie sprawy z tego ze tak jak uksztaltowali tak moga go uksztaltowac na nowo.to wymaga tylko checi.i to wcale nie wszystkich ludzi.